Często można spotkać się z opinią, że jeśli chcesz szybko powiększyć swoją listę mailingową, to koniecznie musisz dać swojemu odbiorcy darmowego ebooka w PDF lub coś podobnego.
A teraz szczerze – ile razy zdarzyło Ci się podać komuś maila tylko po to, żeby odebrać obiecany prezent, a chwilę później zapomnieć o jego autorze?
Przyznaję, że mi zdarzyło się to co najmniej kilka razy…
Ale swoją listę można równie dobrze budować bez rozdawania gratisów!
Słowem wstępu
Jak zapatrujesz się na reklamy w telewizji, które przerywają oglądanie filmów lub seriali?
Zapewne tak jak wszyscy… Jednak godzimy się na te reklamy, w zamian za dostęp do interesujących nas materiałów. Gdyby jednak tych materiałów zabrakło, nikt nie będzie oglądał samych reklam.
Oczywiste, prawda?
A jednak często widzę mailingi, które przypominają blok reklamowy na Polsacie. Tydzień w tydzień nowe oferty zakupu i żadnej wartości w zamian (pomijam kupony rabatowe na 5% zniżki, bo to według mnie też żadna wartość).
Coś za coś
Powiem więcej – według mnie jednorazowy lead magnet nie wystarcza, żeby dać sobie zielone światło na zasypywanie odbiorcy mailami sprzedażowymi.
Żeby odbiorca reagował:
„O, kolejny mail od Damiana! Ciekawe o czym dziś pisze…”
a nie:
„O nie, znowu ten Damian. Ciekawe co dzisiaj chce mi sprzedać…”
musi być spełniony pewien warunek – TO MAILING MA BYĆ WARTOŚCIĄ!
Gdy ten warunek będzie spełniony, zyskasz co najmniej 3 korzyści:
Po pierwsze, nie musisz wymyślać lead magnetu – ani teraz, ani w przyszłości.
Po drugie, koszt pozyskania kontaktu jest bardzo podobny.
Po trzecie – i najważniejsze – masz na liście mailingowej osoby, które dołączyły do niej dla Ciebie, a nie jakiegoś gratisu.
Ale żeby nie być gołosłownym…
Poniżej widzisz przykład kampanii, w której nagrodą za zostawienie swojego maila, był ebook. Kampanie kierowały na bardzo krótką stronę lądowania z formularzem oraz krótką zachętą.
Efekt?
Średni koszt za 1 kontakt to 3,98 zł na podstawie 1 384 pozyskanych maili.
Ta kampania trwała łącznie kilkanaście tygodni, w trakcie których wyłaniały się lepsze i gorsze kreacje. Ich wyniki możesz zobaczyć poniżej. Jak zawsze, potrzeba było czasu, żeby dojść do mniej niż 4 zł za kontakt.
A teraz dla odmiany zupełnie inna kampania, gdzie obiecywaną wartością były otrzymywane maile. I tyle! Żadnego ebooka, checklisty czy bezpłatnego kursu.
Do tego, żeby wypełnić formularz trzeba było przejść przez dość długą stronę lądowania, dzięki czemu odsiewaliśmy te osoby, które nie były naprawdę zainteresowane tematyką maili.
Efekt?
W najlepszym zestawie reklam, za kontakt płaciliśmy 5,60 zł. Przy tym kampania trwała ledwie 2 tygodnie, po czym na chwilę ją przerwaliśmy ze względu na zmiany w strategii.
Niedługo ją wznowimy i wtedy liczę na jeszcze mocniejszą optymalizację kampanii, a tym samym na zejście z ceną pojedynczego kontaktu!
Podsumowanie
Nie zrozum mnie źle – nie chodzi mi o to, żeby nigdy nie używać prezentów dla Twoich odbiorców. Tym przykładem chciałem przekazać, że nie zawsze jest to konieczne.
Tak samo mówię choćby o webinarach – jeśli nie czujesz tego i nie masz czegoś bardzo ciekawego do przekazania, lepiej ich nie rób, bo przyniesie więcej szkód niż pożytku.
Wartość można dawać na różne sposoby i, jak widać powyżej, nie musi to wpływać na wyższe koszty reklamy!
Dlaczego dzielę się swoim doświadczeniem?
Marketing to nie tylko grafiki i teksty! Właśnie to chcę pokazać za pomocą opisywanych case studies.
W teorii ktoś może skopiować moje kreacje reklamowe i użyć je u siebie. Jednak nawet najpiękniejsze grafiki i teksty szybko się znudzą odbiorcom.
Co wtedy?
Jak pokazuję na łamach publikacji na mojej stronie, znacznie większą rolę odgrywa psychologia, która idzie za całym procesem.
Tego z kolei nie da się nauczyć – to przychodzi samo, wraz z kolejnymi kampaniami reklamowymi.
Jeśli więc chcesz skorzystać z mojego 10-letniego doświadczenia w marketingu, zapraszam Cię na rozmowę. Umówić się możesz poniżej poprzez formularz lub kalendarz.
Pamiętaj – u mnie płacisz za efekt!